M&A: Polacy kojarzą Panią z jednym miejscem – z ogrodem. Jak do tego doszło?
MP: Przyczyniła się do tego popularność programu, który ma już jedenaście lat, a także sam tytuł, który jest chwytliwy. Poza tym samo imię kojarzy się dobrze, bo z pszczołą, a ta oczywiście z ogrodem. Jeżeli więc kojarzę się z pracowitą pszczołą, to bardzo się cieszę.
M&A: Jakie ma Pani rady dla kogoś, kto chciałby założyć swój własny ogród?
MP: Jeśli w głowie pojawia się myśl, że chciałbym mieć „coś zielonego”, własny ogródek, to już jest połowa sukcesu – ponieważ chęci są najważniejsze. A więc najpierw pomysł, a potem działanie – tylko rozsądne. Nie jestem zwolenniczką rzucania się od razu na bardzo głęboką wodę, dlatego ważne jest choćby podstawowe przygotowanie ogrodnicze – czytanie literatury, oglądanie programów, szukanie informacji w Internecie, to są dobre metody. I przede wszystkim obserwacja – właśnie to chciałam przekazać w książkach, zwłaszcza w tej ostatniej dla dzieci, że warto obserwować wszystko dookoła. Ogród jest specyficznym tworem, który żyje sam. Jednak fakt, że jest tworzony przez człowieka, który ma wobec niego określone oczekiwania, sprawia, że musimy się nim zajmować. Jeśli nie będziemy tego robić, ogród będzie żył własnym rytmem i efekt nie do końca może być zgodny z naszymi wyobrażeniami. Dlatego chcąc założyć ogród, należy przede wszystkim odpowiedzieć sobie na pytanie, ile będę miał czasu, aby się nim zajmować. Jeżeli jest czas i są chęci, to wszystko pójdzie jak z płatka. Co jeszcze jest ważne? Zawsze twierdzę, że w małych ogródkach uprawa pojemnikowa lub w donicach jest dobrym rozwiązaniem. Duża donica lub skrzynia na balkonie, a w niej kilka ziół, jakieś pnącza, trochę warzyw, żeby mieć je pod ręką. To taki pomysł na początek.
M&A: Czy ogródek ma znaczenie dla bioróżnorodności? Jakie?
MP: Oczywiście, że ma znaczenie – nawet ten balkonowy ogródek, zwłaszcza jeśli nie mówimy o jednym, a na przykład o 100 – a tyle jest w jednym budynku. Ma on nie tylko znaczenie biologiczne, ale i estetyczne – przyjemniej się na niego patrzy. Jeśli chodzi o bioróżnorodność, to przede wszystkim jest więcej owadów, które nie tylko zapylają rośliny, ale są również pokarmem dla innych zwierząt. Natura tak to zorganizowała, że każdy jest komuś potrzebny, stanowiąc poszczególny element większej układanki. Im więcej roślin i innych organizmów wokół nas, tym lepiej. Dostrzegając tę różnorodność, jesteśmy bardziej wrażliwi na otaczającą nas naturę. Poza tym w otoczeniu roślin lepiej nam się żyje…
M&A: Co sądzi Pani o ekologii?
MP: Pojęcie ekologii jest często używane w zupełnie innym znaczeniu, nie do końca zgodnym z jego pierwotnym rozumieniem. I jest też nadużywane. Ekologiem jest ten, kto między innymi zna zależności w przyrodzie. Nie jest nim każdy, kto segreguje odpady – jest może świadomym człowiekiem, ale nie jest jeszcze ekologiem. Segregacja odpadów jest już podstawą, ale to dopiero początek drogi.
M&A: Jak powinien wyglądać ogródek ekologiczny?
MP: To jest trochę jak z dietą zbilansowaną. Jeżeli odżywiamy się właściwie, nie ma potrzeby dostarczania organizmowi dodatkowych substancji odżywczych czy suplementów. Podobnie jest z ogrodem – jeżeli jest w miarę dobrze zorganizowany i prowadzony z troską o bioróżnorodność, będzie zawsze zdrowy. Musimy też pamiętać o tym, że środowisko jest już na tyle zmienione, że ogród nie jest w stanie sam się obronić przed zagrożeniami. Ogród musi być bardzo różnorodny. Rośliny powinny być dostosowane do siedliska. Musimy zachować wszystkie piętra roślinności, używać najlepszych materiałów naturalnych, nawierzchnie powinny przepuszczać wodę. Możemy zbierać deszczówkę i wykorzystywać do podlewania ogrodu – (nie ma nic lepszego dla roślin). Należy również stosować takie środki, które nie niszczą środowiska. Wykorzystanie kompostu naturalnego to absolutna podstawa. Takimi metodami nie zaszkodzimy ogrodowi. Warto pomyśleć o zbiorniku wodnym w ogrodzie – dzięki niemu nie tylko jest ładnie, ale poprawia się mikroklimat oraz środowisko dla owadów i ptaków i innych zwierząt, które mogą korzystać z wody. Ogrody, które są osłonięte gęstym żywopłotem cechuje gorsze przewietrzanie, a tym samym rośliny są bardziej narażone na choroby grzybowe. O tym wszystkim należy pamiętać tworząc ogródek…
M&A: Wspominała Pani wcześniej o segregowaniu śmieci jako elementarnej czynności… Jak jeszcze dba Pani o przyrodę?
MP: Produkuję kompost z domowych odpadków, po chemiczne środki ochrony roślin sięgam w ostateczności – w akcie całkowitej desperacji – zawsze próbuję wcześniej preparatów naturalnych. Oszczędzam wodę i uczę tego również moje dzieci – na przykład podczas mycia zębów. Nie palę śmieci, lecz wyrzucam lub przerabiam na kompost. Jeżdżę oszczędnymi samochodami. Nie wymieniam sprzętu AGD, jeśli nie jest to konieczne, a ten którego używam jest energooszczędny. Staram się wykorzystywać światło dzienne, jeśli to tylko możliwe, a w ogrodzie zainstalowałam lampy solarne, z czego jestem szczególnie dumna. Małymi krokami dążę do tego, aby przyroda nie ucierpiała wskutek moich działań. I jestem przekonana, że gdyby każdy z nas zaczął postępować w ten sposób, byłoby dużo lepiej. To nie są trudne rzeczy, tylko trzeba sobie uświadomić, na którym polu można coś działać… Trzeba zacząć od drobiazgów…
M&A: W marcu tego roku ukazała się Pani pierwsza książka dla dzieci – „Mania, mała ogrodniczka”. Skąd pomysł na publikację dla najmłodszego odbiorcy?
MP: Pomysł kiełkował dość długo… Pojawił się już kilka lat temu. Wielokrotnie zastanawiałam – jako mama dwóch synów – jak dzieciom pokazywać i tłumaczyć pewne rzeczy, które się wokół nas dzieją. Dla nas są one oczywiste, ale dla młodego człowieka nie zawsze. My – rodzice i wychowawcy – mamy bardzo mało czasu, a niektóre rzeczy trzeba dziecku pokazać i objaśnić. Nie chciałam podręcznika do przyrody. Zależało mi, by wpleść w zwykłe życie dziecka tematykę ogrodniczo-przyrodniczą. Zawarłam tam ciekawe tematy, które może nie uwrażliwią od razu dziecka na przyrodę, ale – mam nadzieję – zainteresują. Zależało mi na tym, aby każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Jeżeli to mi się udało, to bardzo się cieszę, ponieważ głowiłam się, jak to zrobić. Silnym bodźcem do myślenia na ten temat była również wizyta u znajomej dziewczynki, z którą chodziłyśmy po ogrodzie i oglądałyśmy rośliny. Pokazałam jej lilię i powiedziałam jej „Zobacz, jaki ładny kwiatek”. Ona przytaknęła i zaczęłyśmy rozmawiać na ten temat – co w nim widzi, dlaczego jej się podoba, jak wygląda – aż w końcu się otworzyła i zaczęła analizować. Dzieci tego właśnie powinny się nauczyć – takiej analizy i następstwa, a także dokładniejszego obserwowania. Tego, niestety, nie ma. Dzieci cieszą się z rzeczy materialnych, a nie dostrzegają tego co dzieje się wokół nich. A dzieje się bardzo dużo.
M&A: Rozbudzenie umiejętności obserwacji oraz takiego postrzegania otaczającej nas przyrody to również zadanie dla nauczycieli. Stanowią oni znaczącą grupę wśród naszych czytelników. Wielu z nich – chcąc pokazać dzieciom świat przyrody – podejmuje próby zakładania ogródków przy placówkach. Czy ma Pani dla nich jakieś wskazówki, jak to robić?
MP: Myślę, że najważniejszy jest odpowiedni dobór roślin – tak, żeby pobudzały zmysły. A więc warto posadzić takie, które pięknie pachną, mają zróżnicowane, różnokolorowe kwiaty, ciekawe liście, są inne w dotyku. Ważne, żeby zainteresowały dzieci, ponieważ one szybko się nudzą, a nie ma nic gorszego od nudy. Warto pomyśleć o ciekawych, zróżnicowanych gatunkach i te różnice dzieciom pokazywać. Takie rośliny są łatwo zapamiętywane, ponieważ mają coś charakterystycznego. Oczywiście dobrze jest uprawiać również owoce i warzywa – obserwowanie jak rosną, pielęgnowanie, a potem próbowanie – to może być sposób na przekonanie dzieci do zdrowego jedzenia.
M&A: Co na zakończenie chciałaby Pani przekazać naszym czytelnikom?
MP: Nie zapominajmy, że obcowanie z przyrodą ma być przyjemnością, tylko musimy nauczyć się z niej czerpać.
Artykuł pochodzi z MiniLO&Aniela nr 2/2015.