Życie w pędzie jest dziś normą. Trudno zatrzymać się na chwilę i zajrzeć w głąb siebie. Jak przystanąć i zrobić dla siebie i otaczającego nas świata? Przeczytajcie rozmowę z Michałem Derlickim, trenerem personalnym, aktorem zafascynowanym Azją:
M&A: Co dla Ciebie oznacza życie w równowadze?
MD: Równowaga we wszechświecie to życie w spokoju i harmonii. To życie wedle zasady ying i yang. Umiejętność znalezienia złotego środka to podstawa normalnego i zdrowego życia. Trzeba umieć odnaleźć siebie zarówno w pracy, jak i w życiu rodzinnym, wśród przyjaciół. W dzisiejszych czasach jest to niezwykle trudne. Każdy dąży do wolności, szuka niezależności finansowej, stabilizacji życiowej i robi wszystko, by takową uzyskać, zapominając o swoim zdrowiu. Odnosząc się do wypowiedzi Dalajlamy Człowiek poświęca swoje zdrowie, by zarabiać pieniądze, następnie zaś poświęca pieniądze, by odzyskać zdrowie – kółko się zamyka. Życie w równowadze polega na dokonywaniu prawidłowych wyborów, unikając niezdrowych skrajności.
M&A: Jak zaczęła się Twoja przygoda z wushu?
MD: Ja swoją równowagę odnalazłem w sztuce walki. Wushu to chińska sztuka walki, to praca z ciałem, praca nad własnymi słabościami. To niekończąca się walka. Moja przygoda zaczęła się na pewnym obozie kondycyjnym, gdzie całkiem przypadkiem spotkałem trenera, który nauczał Jeet Kune Do – Piotra Tworóżkę. To on zapoczątkował moją drogę do osiągnięcia równowagi życiowej. Po powrocie z wakacji zapisałem się na zajęcia do Nama – wietnamskiego mistrza, który po dziś dzień jest moim przyjacielem i przewodnikiem po meandrach życia wojownika. To on potrafił mną pokierować tak, abym dążył do doskonałości. Dzięki niemu narodziła się moja pasja do wushu.
M&A: Przez pół roku mieszkałeś w Chinach. Czego tam się nauczyłeś?
MD: Pojechałem do Chin w celach szkoleniowych. Najlepiej jest się uczyć u źródła. Pojechałem do Szkoły Yuan Wen Qinga – jednego z najwybitniejszych mistrzów Chin w wushu sportowym. To wspaniały zawodnik, człowiek i nauczyciel. Chiny poza wiedzą na temat Wushu nauczyły mnie wiele o podstawowych wartościach codziennego życia. W zasadzie to dopiero wtedy zacząłem zwracać uwagę na rzeczy, które były dla mnie nieistotne. Po miesiącu uczęszczania na stołówkę szkolną dostałem kawałek pomidora z cukrem. Kto widział kogokolwiek cieszącego się z kawałka pomidora? Człowiek zaczyna doceniać to, co ma, dopiero w momencie, gdy mu tego zabraknie. Chiny to mój drugi dom.
M&A: Jaką radę dałbyś ludziom spędzającym znaczną część swego dnia na siedząco, przed komputerem. Dlaczego jest to dla nich niezdrowe?
MD: Siedzący tryb życia ma wiele negatywnych skutków. Niestety, większość korporacji preferuje tego typu pracę. Brak ruchu powoduje wiele niedogodności – zarówno fizycznych, jak i psychicznych. Pracujesz przy biurku, bolą cię plecy, po pracy jesteś zmęczony, więc nigdzie nie wychodzisz, kilka tygodni później chcesz wyjść, ale przytyłeś, więc nie chcesz pokazywać się gruby, a to powoduje stany depresyjne. Zachęcam do przełamania tego zaklętego kręgu nieszczęść! Wstańmy rano, pobiegajmy, pójdźmy na basen, zaprośmy kolegów – ze znajomymi też można się poruszać. Jeśli brakuje ci motywacji, skorzystaj z pomocy osób takich jak ja – sport i rekreacja podkręci twój rytm pracy, twój rytm dnia codziennego. Przełoży się to na pozytywne efekty w pracy i życiu osobistym!
M&A: Czy segregujesz odpady?
MD: To bardzo ważna część wywiadu. W Polsce system segregacji jest dopiero w powijakach. Sam staram się segregować odpady. Większość z nas ma już taką możliwość. Należy pamiętać, że jest to problem globalny. Zachęcam wszystkich do udziału w selektywnej zbiórce surowców wtórnych, która przyczyni się do rozwoju tego systemu. Jeśli szanujesz siebie i innych, szanuj również otaczający cię świat i środowisko naturalne.
Artykuł pochodzi z MiniLO&Aniela nr 5/2014.